Marchewkowiec chodził za mną od jakiegoś czasu i jakoś tak nie dawał spokoju...
Bo marchew niesamowicie pasuje do jesiennej aury, bo sezon na nią właściwie nigdy się nie kończy, bo na dodatek doskonale komponuje się z korzennymi przyprawami. I chociaż jabłka także uważam za słodką kwintesencję jesieni, czasem czuję potrzebę, by upiec coś innego niż szarlotkę.
Nie spodziewałam się, że cokolwiek wyjdzie mi z tego ciasta. Chociaż znałam podstawowy przepis i proporcje składników, praktycznie całość improwizowałam. Na początku wyszło tak gęste, że przeniesienie go do formy graniczyło z cudem. No to dodałam o 2 jajka więcej, trochę otrębów, rodzynek, cukru...
I w sumie to zadowolona jestem. Ładnie wyrosło, nie opadło, do popołudniowej herbatki jak znalazł. Marchew jest praktycznie niewyczuwalna, ale nadaje ciastu ciekawego koloru, a całość dopełnia słodka, lekko kwaskowata polewa. Dzięki otrębom i mące pełnoziarnistej ciasto zawiera także cenny błonnik i wiele witamin. Jako posypka doskonale sprawdziłyby się orzechy włoskie, ale ja tym razem wykorzystałam drobno posiekane batoniki musli (domowe!). Może kiedyś zamieszczę przepis, ale dzisiaj dzielę się z Wami moim ,,marchewkowcem"... Zapraszam! :)
Składniki:
- 4 jajka
- 200 g drobno startej marchewki
- 200 g mąki pełnoziarnistej
- ok. 50 g otrębów owsianych (dodawałam na oko, tak aby zagęścić ciasto)
- 1/3 szklanki oleju rzepakowego
- 1/3 szklanki cukru
- 100 g rodzynek
- po łyżeczce : cynamonu, sody
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 1/2 opakowania śmietankowego serka typu Almette
- jogurt naturalny (mały)
- 2 łyżki płynnego miodu
- 1 łyżeczka żelatyny + odrobina wody
- drobno posiekane orzechy włoskie (jak w oryginale)...
- lub batoniki musli (ja użyłam domowych, trzy sztuki)